Istnieje świat, w którym bohaterowie są cenieni i szanowani. To NIE JEST ten świat! Istnieje świat, w którym Bruce Wayne ma sekretną tożsamość i jest jednym z tych bohaterów. To NIE JEST ten świat! W tym świecie, ci, którzy są odmienni i mają niezwykły wygląd i zdolności są prześladowani i szykanowani, desperacko próbując udowodnić sobie i światu, że na to nie zasłużyli. Gdy pisarz Ralph Dibny (Elongated man z regularnych serii) pisze książkę o super ludziach chcąc im pomóc i zwrócić uwagę na ich człowieczeństwo, milioner Bruce Wayne tworzy Szwadron Kontroli, który ma ujarzmić i uwięzić wszystkich super ludzi. Polowanie na tych ludzi staje się coraz większe, a pętla wokół ich szyj się zaciska. Nienawiść rodzi nienawiść, a Poison Ivy będąca jednym z członków grupy bohaterów postanawia odpłacić "normalnym" za wszystkie krzywdy biorąc za zakładników światowych przywódców. Gdy część bohaterów podąża za nią, a reszta stara się ich powstrzymać, Szwadron Kontroli rozprawia się właśnie z tymi pokojowymi. Teraz wydaje się, że nie ma odwrotu i zwykli ludzie zawsze się już będą bać tych odmiennych, którzy budzą strach. Ralph Dibny rozpaczliwie stara się przekonać Bruce'a Wayne'a, by spojrzał na sprawy mniej czarno-biało i razem z Tasmanian Devilem pragną udać się na Antarktydę, gdzie wedle legend może żyć najpotężniejszy z super ludzi, który mógłby pomóc zakładnikom, jak i sprawie ludzi z mocami. Czy on jednak istnieje? A jeśli tak, czemu miałby pomóc światu, od którego się oddzielił? Czy zwycięży sprawa tolerancji, czy nienawiści?
Komiks dużo bardziej czyta się jak "X-men" z Marvela, niż jakikolwiek komiks z Ligą Sprawiedliwości. Wątki prześladowań z powodu inności, poczucia osaczenia i wyborów moralnych bohaterów, oraz rozmycia tego, co dobre i złe są dość dobrze pokazane. Można tylko żałować, że ta historia nie jest jeszcze znacznie dłuższa, niż 55 stron i bardziej ukazane losy bohaterów przed ich spotkaniem, ani nie ma ukazanych rozmów zwykłych ludzi na ten temat (Dibnego i Wayne'a nie liczę). Ciekawa jest też koncepcja ukazania Bruce'a Wayne'a, który zamiast stać się Batmanem, staje się głównym przeciwnikiem bohaterów w tym świecie, wierząc, że aresztowanie i uwięzienie tych "odmiennych", to najlepsze co może zrobić dla świata. Narracja i dialogi ogólnie stoją na dobrym poziomie, ale niektóre to prawdziwe perełki, jak rozmowa Dibnego z Wayne'm na str. 39, gdy Poison Ivy bierze zakładników (słowa jakie wtedy wypowiada i wyraz twarzy Bruce'a- bezcenne!), czy szczególnie, mój ulubiony fragment z 44 strony, rozmowa Tasmanian Devila z... no tego to już Wam nie zdradzę :)
Skróciłem nieco oryginalny tytuł -"No rules to follow", który w polskim tłumaczeniu brzmiałby za długo ("żadnych reguł, których możnaby się trzymać/ za którymi by się podążało"?), a krótkie "Żadnych reguł" brzmi w tym wypadku idealnie.
Z pewnością jest to pozycja, z którą warto się zapoznać. Dlatego też Wam szczerze polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz