Szukaj na tym blogu

sobota, 26 września 2020

Superman - Złodzieje Ziemi

Dziś coś rodem z klasyki. 50-o stronicowy album z 1988 roku, czyli rok od Kryzysu autorstwa w całości Johna Byrne'a, a dodam, że inna sławna w komiksach postać artysty, jak Jerry Ordway dodatkowo brał udział w rysunkach razem z Curtem Swanem. Myślę, więc, że ta opowieść trafi do wielu miłośników człowieka ze stali, jak i historii kosmicznych.
Naukowcy z bazy księżycowej namierzają masywny obiekt, który zaćmiewa gwiazdy. Jak się szybko okazuje, obiekt zbliża się do Ziemi i Księżyca. Superman szybko odkrywa, że mają do czynienina z olbrzymim statkiem kosmicznym, który tworzy rodzaj energetycznej sfery, która pochłania trzecią planetę wraz z jej satelitą. Niestety, próba przerwania tego procesu nie udaje się, a statek wraz ze swoim olbrzymim "ładunkiem" przeskakuje w hiperprzestrzeń, by wydostać się w zupełnie innym miejscu kosmosu. Superman, początkowo osłabiony, trafia na jego pokład, gdzie kapitan rozpoznając w nim ostatniego Kryptończyka proponuje mu niebezpieczną grę o losy Ziemi i ludzkości. Wyjaśnia jednocześnie, że statek jest ostatnim zbudowanym przez tajemniczych budowniczych, którzy już odeszli, a teraz służy do zabierania planet z różnych lokalizacji i wydobywania z nich zasobów naturalnych bez troski o istoty żywe. Człowiek ze stali odzyskuje siły i widząc, że nie ma wyboru, godzi się na walkę na arenie z przeciwnikiem, który wydaje się nawet przewyższać go siłą. Do tego podstępny kapitan porywa Lois Lane, Jimmy'ego Olsena i Perry'ego White'a i wykorzystuje ich jako zakładników, a ostatecznie stawia Supermana przed ryzykiem, że życie tej trójki  w pierwszej kolejności zostanie poświęcone... Superman stawia czoła sytuacji, w której jak się wydaje nie może wygrać. Nawet jeśli zwycięży swojego przeciwnika i poradzi sobie z podstępnym kapitanem, to czy uda mu się ocalić przyjaciół i Ziemię? I jak zakończy się ta niesamowita kosmiczna historia?
Na samą uwagę zasługuje sam pomysł, że coś może porwać coś tak wielkiego, jak sama pleneta i przenieść ją w inne miejsce kosmosu. Bardzo łatwo, mimo oryginalnego pomysłu możnaby to zepsuć zbyt banalnym, lub kiepskim scenariuszem. Ale Byrne rozwinął ten pomysł po mistrzowsku wyjaśniając w pewien sposób, jakby to było możliwe i mniej więcej jakby to działało. Odwołanie do kosmicznej, starożytnej, już nieistniejącej cywilizacji też jest bardzo pomocne- kapitan statku mówi wprost, że nikt już nie potrafi budować takich maszyn. Jednocześnie mamy tu pokazanego Supermana, który musi nie tylko używać swoich mocy, co inteligencji. Role Lois, Jimmy'ego i Perry'ego, mimo, że drugoplanowe też bardzo dobrze zarysowane. Mamy też pewne przesłanie w różnicy podejścia do życia innych, jakie jest pokazane w rozmowie kapitana i Supermana i w ich zachowaniu. Rysunki bardzo dobre, kreska elegancka- może tylko do sposobu rysowania postaci kapitana można się doczepić, ale nawet Lois jak go widzi nazywa go celowo ironicznie "pięknisiem", więc był to zabieg celowy, a w końcu mówimy przecież o przedstawicielu rasy innej niż ludzie, czy Kryptończycy, więc rysownicy mieli pewne prawo narysować go tak, a nie inaczej.
Słowem, komiks ten jest wyśmienitą i nieco nietypową ucztą, więc do niej serdecznie zapraszam.
"- Jak możesz igrać z niezliczonymi miliardami żyć istnień, jakby byli niczym?
 - Ponieważ oni są niczym. Wszyscy jesteśmy niczym w wielkim planie rzeczy. Czymże jest najdłuższe śmiertelne życie w porównaniu z gwiazdą, lub galaktyką? Czymże jest istnienie planet w porównaniu z 20 miliardami lat, odkąd wszechświat eksplodował z nicości?
 - Rozumiesz, że się z tobą nie zgodzę, kapitanie. To krótkotrwałość ludzkiego życia nadaje mu znaczenie. To ciągła świadomość, jak krótki czas mamy, sprawia, że usiłujemy dążyć do lepszych rzeczy, lepszych umysłów i lepszych żyć. Gdybyśmy żyli wiecznie, sprawy mogłyby być tak bezcelowe, jak zdajesz się myśleć. Ale tak nie jest i właśnie to ograniczenie inspiruje do wielkości ludzkiego ducha."